To naturalne, że po rozstaniu masz kiepski nastrój i najchętniej zaszyłabyś się w domu pod kołdrą. Musisz przeżyć ból rozstania, który niektórzy porównują nawet do stanu żałoby po stracie bliskiej osoby. Nie daj się zwieść przekonaniu, że to ty jesteś winna temu, że małżonek od ciebie odszedł. Zazwyczaj wina leży Apply ice right away and then at intervals for about 20 minutes at a time. Do not apply directly to the skin. An exercise regiment designed specifically to address the cause of the symptoms and facet joint irritation. The use of braces or other supports may be necessary to reduce stress on the facet joints, muscles and cervical spine or neck. Tłumaczenia w kontekście hasła "odszedł do mnie" z polskiego na angielski od Reverso Context: Venkatesh, nie oczekuję, żebyś zrezygnował ze wszystkiego, co zbudowaliście przez lata i odszedł do mnie. Mężczyzna Magdy odszedł do innej. Facet Weroniki również, ale … to ona podjęła decyzję o jego wyprowadzce. To ona złożyła papiery rozwodowe, choć Marek żył od jakiegoś czasu w równoległym związku z inną kobietą. Nie przyznał się. Fajnie czytać jak facet, który omal nie rozwalił doszczętnie Orlenu i odszedł biorąc miliony odprawy fika Obajtkowi, którego Orlen w pół roku zarabia tyle ile tamten przez 10 lat i pobiera dwa-trzy razy mniejszą pensję. 30 May 2023 22:21:41 Translations in context of "odszedł z pracy i" in Polish-English from Reverso Context: Lepiej żeby ten facet odszedł z pracy i otworzył biuro matrymonialne. . Tworząc związek, nie bierze się pod uwagę, że miłość może nagle się skończyć, że partner zdecyduje się odejść i już nigdy nie wrócić. Decyzja o rozstaniu to czasem efekt wspólnych refleksji partnerów, a czasem wybór jednej strony. Kiedy sami decydujemy o zakończeniu relacji, jest trochę łatwiej. Kiedy to partner chce odejść od nas, nie dając wcześniej żadnych sygnałów, bywa bardzo ciężko. Rozstania są niezwykle bolesne bez względu na staż związku. Byliście razem, mieliście wspólne plany i marzenia, a tu nagle wszystko się urywa. Koniec! Jak sobie poradzić, gdy on odchodzi? Co zrobić ze smutkiem po rozstaniu? Zobacz film: "Pomysły na wspólne, rodzinne spędzanie czasu" 1. Emocje opuszczonej kobiety Opuszczona kobieta czuje się bezsilna, zdradzona i rozczarowana. Bycie porzuconą przez mężczyznę to jedno z trudniejszych doświadczeń w życiu kobiety. Jak on mógł mnie zostawić? Wydaje się, że świat się zawalił w jednej chwili, kiedy on zatrzasnął za sobą drzwi i powiedział: „Żegnaj!”. Wiele pań popada wówczas w depresję albo zaczyna koncentrować się na swoich niedostatkach i kompleksach. Może mnie zostawił, bo jestem za gruba albo zbyt mało seksowna? Może znalazł sobie ładniejszą i bystrzejszą ode mnie? Patrząc na zakochane pary, serce pęka na pół. Porzuconą kobietą targają sprzeczne emocje – z jednej strony, nie wygasło jeszcze uczucie do byłego partnera, a z drugiej strony, pojawia się złość, gniew, pragnienie zemsty, smutek, apatia, łzy i wstyd. Dlaczego mężczyzna postanawia odejść? Przyczyn może być wiele – fascynacja inną kobietą, romans, wygaśnięcie uczucia łączącego parę, niezgodność charakterów, niedopasowanie seksualne, walka o dominację w związku, kłótnie itp. Partnerzy oddalają się coraz bardziej od siebie, aż przepaść ich dzieląca jest tak wielka, że nic ich nie łączy. Rozstanie z mężczyzną stanowi przyczynę stanów depresyjnych u niejednej kobiety. Porzucona kobieta czuje ból i przeżywa kryzys życiowy. Poświęciła swój czas, uczucia i energię, zainwestowała zasoby psychiczne w rozwój związku, a wszystko spełzło na niczym. Kobieta czuje się poniżona. Nie chciał mnie, odtrącił, potraktował jak lalkę, którą można wyrzucić w kąt! Jeszcze bardziej bolesne mogą okazać się rozstania małżonków, którzy przeżyli ze sobą wiele lat i mają wspólne dzieci. Rozwód to nie tylko rozstanie, ale też konieczność podziału majątku, przedyskutowania, jak rozwiązać kwestie opieki nad dziećmi, jak będą wyglądały kontakty z dziadkami, byłymi teściami itp. Nie ma łatwych rozwiązań, bo w sytuacji rozwodu rodziców cierpią nie tylko dorośli, ale również niczemu niewinne maluchy. 2. Jak przetrwać rozstanie? Spakował walizki, odszedł bez słowa albo przed rozstaniem zrobił ci karczemną awanturę. Zostałaś sama! I co dalej? Nie możesz bezustannie płakać w poduszkę i żalić się, jak bardzo ci źle. Owszem, musisz dać sobie czas na przeżycie wszystkich negatywnych emocji związanych z odejściem partnera, ale świat nie stoi w miejscu i ty też musisz z czasem stanąć na nogi. Jak pogodzić się z faktem, że związek z byłym to już przeszłość, rozdział zamknięty, do którego nie dopisze się żadnej kolejnej strony? Nie dzwoń do byłego partnera! Musisz się pogodzić z rzeczywistością – on odszedł, zostawił cię. Być może kochasz go całym sercem, nie wyobrażasz sobie życia bez niego, ale narzucanie się byłemu facetowi jest bardzo poniżające i kiedy ochłoniesz, może być ci wstyd. Nie tłum w sobie negatywnych emocji! Jeśli chcesz płakać, płacz, jeśli chcesz krzyczeć, krzycz. To naturalne, że po rozstaniu masz kiepski nastrój i najchętniej zaszyłabyś się w domu pod kołdrą. Musisz przeżyć ból rozstania, który niektórzy porównują nawet do stanu żałoby po stracie bliskiej osoby. Nie daj się zwieść przekonaniu, że to ty jesteś winna temu, że małżonek od ciebie odszedł. Zazwyczaj wina leży pośrodku. Nie wolno ci uwierzyć, że jesteś gorsza i mało wartościowa w porównaniu z innymi kobietami. Pamiętaj o swoich zaletach i mocnych stronach! Nie idealizuj partnera i związku z nim – przypomnij sobie wszystkie sytuacje, w których twój były partner cię zawiódł, zapomniał o urodzinach, był bałaganiarzem, ile razy przez niego płakałaś. Zrób bilans relacji, w którym uwzględnisz, z ilu rzeczy i przyjemności zrezygnowałaś dla związku. Znajdź pozytywne aspekty rozstania! Doceń to, że teraz jesteś samodzielną i niezależną kobietą, która może robić to, na co tylko ma ochotę. Zainwestuj w siebie! Nadrób książkowe zaległości, idź na basen albo masaż, zapisz się na aerobik, kup sobie modne ubrania albo zafunduj sobie ekstramakijaż! Po rozstaniu możesz się rozpieszczać na różne sposoby. Szukaj wsparcia wśród przyjaciół! Nie musisz od razu rozmawiać o szczegółach rozstania, ale bliskość znajomych i możliwość spędzenia z nimi czasu to niekiedy skuteczne lekarstwo na łzy i samotność. Odezwij się do znajomych, na kontakcie z którymi ci zależy. Jeżeli byli to wasi wspólni znajomi, poinformuj ich, że nie chcesz się na razie spotykać w obecności byłego partnera. Otwórz się na nowe znajomości, ale pamiętaj, by nie rzucać się bez pamięci w ramiona nowego faceta. Flirtuj, umawiaj się na randki, pozwól się uwodzić, ale nie rób sobie wielkich nadziei na poważny związek, by się nie rozczarować i nie pogorszyć jeszcze bardziej swojej sytuacji życiowej. Uwierz, że jesteś wartościową kobietą, która może zawojować świat. Wykorzystaj plusy bycia niezależną, np. pomyśl o nowym kursie językowym albo założeniu własnej firmy. Od kiedy jesteś sama, partner cię nie ogranicza. Bez wątpienia rozstanie jest bolesnym, a czasem wręcz traumatycznym przeżyciem, ale odejście faceta to nie koniec świata. Wręcz przeciwnie – odejście mężczyzny może okazać się początkiem czegoś nowego i lepszego. Już odebrałaś lekcję życia, wiesz, jakich błędów unikać, a o co szczególnie dbać. Może za rogiem czeka kolejna miłość, prawdziwe uczucie, które uszczęśliwi cię do końca życia? polecamy Artykuł zweryfikowany przez eksperta: Mgr Kamila Drozd Psycholog społeczny, autorka wielu publikacji dotyczących rozwoju osobistego oraz warsztatów z doradztwa zawodowego i komunikacji międzypłciowej. fot. Adobe Stock, JustLife – Proszę, nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie… – żałosny głos mamy błagającej o miłość wzbudzał we mnie żal i obrzydzenie. W ojcu chyba też, bo milczał. Pewnie nie wiedział, co powiedzieć kobiecie, której obiecywał przed ołtarzem, że nie opuści jej aż do śmierci. Naciągnęłam poduszkę na głowę, żeby odgrodzić się od rodziców, od emocji, których nie powinnam być świadkiem. Nie dość, że rozpadał się mój bezpieczny dom, to jeszcze rodzice osobiście podkopywali zaufanie, które powinnam do nich mieć. Ojciec znalazł sobie inną kobietę, młodszą i pewnie ładniejszą od mamy. Zakochał się. Obrzydliwość. Rodzice to rodzice. Nie powinni mieć życia prywatnego i zachowywać się jak nastolatki. Miłość w tym wieku! Absurd! I co będzie z nami? Tata wyprowadzi się, zacznie nowe życie i zapomni o córce. Świnia! A mama? Niewiele lepsza. Błaga go, żeby został, choć on jej nie chce. Trzeba mieć odrobinę godności, nie poniżać się aż tak. Poczułam, że dłużej nie wytrzymam. Byłam wściekła. Zupełnie mnie zlekceważyli Zerwałam poduszkę z głowy. Mój własny pokój, który tak lubiłam, wydał mi się obcym, nieprzyjaznym miejscem. Szybko wciągnęłam dżinsy, bluzę i wymknęłam się cichaczem z domu. Przechodząc obok pokoju, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zerknąć na rodziców. Siedzieli w ciszy, jeśli nie liczyć gwałtownego szlochu mamy. Tata wyglądał na zażenowanego. Pewnie chciał teraz być daleko stąd – może u kochanki? Ona na pewno nie robiła mu scen. Rozzłościłam się na nich, upychając głęboko w podświadomości współczucie dla mamy. Jak oni mogli mi to robić! Drzwi wejściowe zamknęły się trochę głośniej, niż zamierzałam. Żadnej reakcji. Nie usłyszeli. Zbiegłam po schodach, czując jednocześnie furię i ulgę. Dobrze, że wyszłam z domu, dusiłam się. Zimne powietrze przywróciło mi jasność myślenia. Zastanawiałam się, co ze sobą zrobić. Mogłam iść do którejś z koleżanek, ale jej rodzice, zdziwieni nocną wizytą, pewnie zawiadomiliby moich. Postanowiłam pokręcić się do rana po ulicach. Zapiąwszy kurtkę, wyciągnęłam telefon. Dopiero północ, Zośka jeszcze nie śpi, a jeżeli nawet, to co z tego? Musiałam z kimś pogadać. Słuchałam sygnału, idąc ulicą. Przemykali nią nieliczni przechodnie, chroniąc się przed zimnym wiatrem. Nikt się mną nie interesował. Zośka wreszcie odebrała. Miała zaspany głos, ale to, co miałam do powiedzenia, szybko ją rozbudziło. Wyplułam z siebie całą furię, gadałyśmy do rana – No co ty! – krzyknęła. – Kochankę sobie znalazł? Drań! Która poleciała na takiego starca? Chyba jakaś desperatka… A twoja mama? Napluła mu w twarz? Zocha słynęła z szybkich sądów i niewyparzonego języka, jednak w gruncie rzeczy miała rację. Dziewczyna nie powinna siłą trzymać faceta, który jej nie chce. Trzeba mieć honor. Zresztą obie byłyśmy już świadome, że taki związek nie ma szans. Współczucie zamiast miłości? Nigdy! Przegadałyśmy kilka godzin, wyplułam z siebie całą furię, zrobiło mi się lżej na sercu. Doszłyśmy z Zochą do wniosku, że nigdy nie dopuścimy do tego, żeby znaleźć się w takiej sytuacji jak moja mama. Nie będziemy się czołgać, błagając o miłość. Trzeba wiedzieć, kiedy odejść. Do domu wróciłam nad ranem. To nie do wiary, ale rodzice nie zorientowali się, że ich jedynaczka zniknęła! Widocznie mieli ważniejsze sprawy, przestałam się dla nich liczyć… Następnego dnia tata spakował walizkę i odszedł. Zostałam z mamą, która była tak załamana, że nie nadawała się do życia. Wtedy przysięgłam sobie, że zawsze będę panią swojego losu. Nie dopuszczę do tego, by miłość mnie zniszczyła. Czarka poznałam na ślubie Zośki. Nie byłam wtedy sama, ale zdecydowałam się na niego natychmiast. Chłopaków traktowałam tak, jak na to zasługiwali. Przydawali się w życiu, lubiłam ich towarzystwo, ale pozostawałam niezależna. I właśnie to chyba to ich przyciągało, bo nie mogłam się opędzić od adoratorów. Mogłam przebierać w chłopcach jak w ulęgałkach i robiłam to z prawdziwą przyjemnością. Czasem nawet wydawało mi się, że jestem zakochana, ale uczucie zabijała rutyna. Po dwóch miesiącach nawet książę z bajki stawał się nudny i przewidywalny, a ja wtedy rozglądałam się za nowym obiektem, na ogół z dobrym skutkiem. – Ważne, żeby gonić króliczka, co? – pytała Zośka, od dwóch lat bezpiecznie zakotwiczona w ramionach Marka. – A jak już go złapiesz, przestaje być atrakcyjny, a ty od nowa ruszasz na polowanie. Ciekawa jestem, kiedy trafisz na tego jedynego… Nie zaprzątałam myśli takimi problemami. Tyle się wokół działo! Życie było zbyt ciekawe, żeby poświęcić je w całości jednemu mężczyźnie. Zosia była innego zdania, nasze drogi powoli zaczynały się rozchodzić. Po jej ślubie nasza przyjaźń już nie wyglądała tak samo. Oczywiście zostałam pierwszą druhną przyjaciółki, inaczej być nie mogło. Cezarego wypatrzyłam w tłumie jeszcze przed końcem uroczystości. On też nie odrywał ode mnie wzroku. Wiedziałam, że dobrze wyglądam w sukni druhny, miałam niezłą figurę, atłas oblewał moje ciało, uwypuklając biust. Czarek musiał skapitulować. Podszedł do mnie przy pierwszej sposobności. – Pomogę ci z kwiatami – zaproponował, grzecznie biorąc z moich rąk pachnące naręcze i ignorując złe spojrzenie Wojtka, chłopaka, z którym przyszłam. Zalała mnie fala szczęścia, chciało mi się fruwać Wypadło to naturalnie, lecz oboje wiedzieliśmy, że to tylko wstęp. Czarek stanął obok i odbierał ode mnie kolejne wiązanki. Nie dotykał mnie, ale czułam ciepło jego ciała. Przechodziły mnie dreszcze, cała dygotałam. Dawno tak nie reagowałam na nikogo. Pomyślałam, że zaraz odfrunę, szczęście rozlewało się po mnie ciepłą falą i dochodziło do serca. Wojtek przestał się liczyć, czekałam napięta jak struna na kolejny ruch Czarka. Nie zawiodłam się. Po moim obowiązkowym pierwszym tańcu z drużbą Cezary zagarnął mnie na resztę weselnej nocy. Nie znałam do tej pory nikogo takiego jak on. Był chyba niewiele starszy, ale sprawiał wrażenie dojrzalszego niż moi rówieśnicy. Przy kimś takim mogłabym opuścić gardę, nawet oddać się mu bez reszty, o nic nie pytając. – To ten jedyny – przysiadłam się do Zośki, wskazując palcem Czarka. Musiałam natychmiast podzielić się z nią moim szczęściem. – Zwariowałaś, przecież w ogóle go nie znasz! – wykrzyknęła. – Zadziałała weselna magia i wino. Jutro będziesz się dziwiła, co ci odbiło. Znam cię nie od dziś. Prychnęłam. Przyjaciółka nie mogła wiedzieć, co czułam. To rzeczywiście była magia. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia i zalewało mnie szczęście. Miałam przeczucie, że trafiłam na mężczyznę życia. Ślub z wielką pompą, miesiąc miodowy w Paryżu Rok później Zośka stała w kościele ubrana w morelową suknię. Była świadkiem na moim ślubie. Czarek czekał na mnie przy ołtarzu. Każdy krok przybliżał mnie do raju… Byłam pewna, że to miłość na całe życie. Miałam szczęście, że odnalazłam Cezarego wśród tylu ludzi. Przecież mogliśmy się minąć, nigdy nie spotkać! Tak wiele w życiu człowieka zależy od przypadku… Poczułam zimny dreszcz na myśl o życiu bez Czarka. „Co za głupie myśli w tak pięknym dniu! – pomyślałam i wstrząsnął mną dreszcz, więc wsunęłam dłoń w ciepłą rękę ukochanego. – Jeszcze przyniosą mi pecha”. Ślub i wesele odbyły się z wielką pompą. Miodowy miesiąc, z konieczności skrócony do kilku dni, spędziliśmy w Paryżu. To było spełnienie moich dziewczęcych marzeń. Poranna kawa w bistro wprost z syczącego ekspresu, spacery nad Sekwaną, pocałunki na wieży Eiffla. Kiczowato i romantycznie. Następny rok był przedłużeniem podróży poślubnej. Czarek i ja należeliśmy do siebie. Byliśmy dwiema połówkami jabłka. Miłość zdjęła ze mnie pancerz, kochałam i byłam kochana. Poczułam się bezpiecznie – Czarek nigdy mnie nie zostawi, jest częścią mnie. Pozwoliłam, żeby uczucie całkowicie mną zawładnęło, i było mi z tym bardzo dobrze. Trafiłam do nieba. Czy przeoczyłam sygnały nadchodzącej katastrofy? Mogłam jej zapobiec? Niczego nie zauważyłam, nie było żadnego racjonalnego wytłumaczenia tego, co się stało. Grom uderzył bez ostrzeżenia. Dwa tygodnie temu Czarek powiedział, że ma mi coś do powiedzenia. Długo nie mógł wykrztusić, o co chodzi. – Spotkałem Anetę – wyznał w końcu, starannie unikając mojego wzroku. Aneta. Pierwsza, dawno przebrzmiała licealna miłość mojego męża. Ta, która kiedyś złamała mu serce, wyjeżdżając na studia do Kopenhagi. Opowiedziała mi o tym siostra Czarka tuż przed ślubem. Mówiła, jak bardzo się cieszy, że brat znalazł prawdziwą miłość, jak bardzo na to zasługuje zwłaszcza po tym, jak porzuciła go ukochana dziewczyna. Podobno pierwsza miłość nie mija bez śladu, skoro Aneta znowu pojawiła się na horyzoncie. Wzmogłam czujność. – I co? – zachęciłam Czarka spokojnie, chociaż serce uderzyło mi na alarm. – Nie wiem, jak ci to powiedzieć. Przede wszystkim musisz wiedzieć, że zawsze będziesz dla mnie ważna... Prawie nie słuchałam. Szumiało mi w uszach, nie rozumiałam, co do mnie mówi. Chce odejść? Po roku cudownego małżeństwa? Nie może mi dać tego, co czuje do Anety? Wystarczyło, że ta ździra pojawiła się w jego życiu, a on rzuca wszystko i biegnie za nią jak wariat?! Ogarnęła mnie wściekłość, czerwona płachta spadła na oczy. Rzuciłam się na Czarka z pięściami. Nie bronił się. Biłam na oślep, aż w końcu furia przerodziła się w bezbrzeżny żal. Boże, dlaczego mnie to spotyka?! Opadłam na sofę jak lalka, bez sił. Chciałam zniknąć albo zapaść się pod ziemię, żeby nie musieć myśleć i żeby nie czuć tego strasznego, fizycznego bólu. Ukryłam twarz w dłoniach i poczułam ze zdumieniem, że przez palce ciekną łzy. Nawet nie wiedziałam, że płaczę. Byłam w szoku. Czarek przestraszył się mojej reakcji. Przyniósł wodę, próbował namówić na połknięcie jakiejś pastylki. W końcu napiętym głosem spytał, jak może mi pomóc. – Nie opuszczaj mnie, nie możesz tego zrobić – usłyszałam swój żałosny głos. Tak kiedyś, przed laty, błagała ojca moja mama, a ja wówczas nie rozumiałam, dlaczego nie próbuje zachować godności… Teraz zrozumiałam. Godność, kobiecy honor? A na co mi one, jeżeli Czarek zniknie z mojego życia?! I czy wszystkie kobiety w mojej rodzinie naprawdę skazane są na utratę wielkiej miłości? Na ból złamanego serca? Nie ja! Będę walczyć o Czarka, nie oddam go żadnej innej! Zrobię wszystko, żeby go zatrzymać. On się w końcu opamięta, przeżyjemy razem jeszcze wiele szczęśliwych lat. Muszę tylko wymyślić sposób. Podobno dziecko wiąże ze sobą ludzi na zawsze... Czytaj także:„Nakłamałam szefowi na temat szwagierki, żeby nie dostała pracy u nas w firmie. Teraz mi głupio, bo Gośka nie ma kasy na życie”„Zawsze podobali mi się pulchni faceci, byli namiętnymi kochankami. Ernest był mizerotą i cherlakiem, ale pociągał mnie”„Rodzice żyli jak pies z kotem. Wyznania miłości przeplatały się z wrzaskami. Pochowaliśmy ich w jednym grobie a ten pękł na pół” Dołączył: 2011-02-23 Miasto: Tłuszcz Liczba postów: 541 7 grudnia 2014, 20:17 Czy jest na forum kobieta dla której facet rozwiódł się z żoną?? pseudomim 7 grudnia 2014, 22:46 tak samo jak wtedy, kłotnie wręcz awantury.. razem a jednak osobno.. gdyby nie te dzieci kazde by poszło swoja droga..Straszne to jest, mąż nieszczęśliwy, żona nieszczęsliwa i dzieci przecież to wszystko widzą i co z tego, że mają rodziców w domu skoro są kłótnie. Lepiej się po przyjacielsku rozejść niż żyć jak wrogowie kawakawa 7 grudnia 2014, 22:47 Laura98 napisał(a):Znam przypadek gdzie facet odszedł do innej kobiety po trwającym jakiś czas romansie i krótko później ją zostawił dla jeszcze innej, zanim nawet zdarzyl sie rozwiesc z zona. Hehehh... ciężko to przezyla/Ja znam jeszcze gorsza historie - moja znajoma 6 lat miała romans z zonatym facetem. Od początku jego małżeństwa, w sumie nawet od jego narzeczenstwa. Kochala go do szalenstwa. I w końcu zostawił żonę, tylko nie dla niej. Laura98 Dołączył: 2014-12-06 Miasto: Warszawa Liczba postów: 20 7 grudnia 2014, 22:50 kawakawa napisał(a):Laura98 napisał(a):Znam przypadek gdzie facet odszedł do innej kobiety po trwającym jakiś czas romansie i krótko później ją zostawił dla jeszcze innej, zanim nawet zdarzyl sie rozwiesc z zona. Hehehh... ciężko to przezyla/Ja znam jeszcze gorsza historie - moja znajoma 6 lat miała romans z zonatym facetem. Od początku jego małżeństwa, w sumie nawet od jego narzeczenstwa. Kochala go do szalenstwa. I w końcu zostawił żonę, tylko nie dla niej. No cóz, mi takich kobiet nie jest szkoda, wręcz uważam, że karma wie co robi. One nie mysla o tym, ze facet ma rodzine, zone, czesto dzieci i jak oni sie czuja. Ja wiem np jak takie dziecko sie czuje. Sorry, ale nigdy nie wspolczuje takim paniom. Dołączył: 2012-01-30 Miasto: Białystok Liczba postów: 8223 7 grudnia 2014, 22:58 Kobiety stać jednak na sporą desperację i poświęcenie.... Będąc kochankami świadomie godzą się na bycie tą drugą i mniej ważną, o której formalnie nikt nic nie wie, czyli tak naprawdę nie istnieje w prawdziwym życiu tego faceta. No i uważam, ze straszenie karmą powinno zostawić się dla faceta, bo to jednak on , a nie ona rozwala rodzinę. Kto nie szuka, ten nie zobaczy okazji do skoku w bok. Laura98 Dołączył: 2014-12-06 Miasto: Warszawa Liczba postów: 20 7 grudnia 2014, 23:07 Kingyo napisał(a):Kobiety stać jednak na sporą desperację i poświęcenie.... Będąc kochankami świadomie godzą się na bycie tą drugą i mniej ważną, o której formalnie nikt nic nie wie, czyli tak naprawdę nie istnieje w prawdziwym życiu tego faceta. No i uważam, ze straszenie karmą powinno zostawić się dla faceta, bo to jednak on , a nie ona rozwala rodzinę. Kto nie szuka, ten nie zobaczy okazji do skoku w to odpowiednie okreslenie. Wiesz, masz racje: to oczywiscie jest wina mezczyzny, w koncu to on ma zobowiazania wobec swojej rodziny. Ale jednak trzeba byc naprawde zdesperowana, majaca male poczucie godnosci kobieta zeby ''brac sie'' za takiego faceta. I jeszcze liczyc, ze dla niej rzuci swoja rodzine i nagle sie zmieni, stworzy z nia udany zwiazek. Tutaj mozna jedynie wspolczuc naiwnosci i pogratulowac ogromnej wiary i nadziei. Dołączył: 2014-11-23 Miasto: Saint Pauls Bay Liczba postów: 130 7 grudnia 2014, 23:10 ok 1,5 roku chyba ,juz dokladnie nie pamietam Dołączył: 2014-11-23 Miasto: Saint Pauls Bay Liczba postów: 130 7 grudnia 2014, 23:12 pseudomim napisał(a):DULSKA napisał(a):tak samo jak wtedy, kłotnie wręcz awantury.. razem a jednak osobno.. gdyby nie te dzieci kazde by poszło swoja droga..Straszne to jest, mąż nieszczęśliwy, żona nieszczęsliwa i dzieci przecież to wszystko widzą i co z tego, że mają rodziców w domu skoro są kłótnie. Lepiej się po przyjacielsku rozejść niż żyć jak wrogowieZgadza się! Dołączył: 2010-03-04 Miasto: Gdańsk Liczba postów: 5354 7 grudnia 2014, 23:24 Kingyo napisał(a):Kobiety stać jednak na sporą desperację i poświęcenie.... Będąc kochankami świadomie godzą się na bycie tą drugą i mniej ważną, o której formalnie nikt nic nie wie, czyli tak naprawdę nie istnieje w prawdziwym życiu tego faceta. No i uważam, ze straszenie karmą powinno zostawić się dla faceta, bo to jednak on , a nie ona rozwala rodzinę. Kto nie szuka, ten nie zobaczy okazji do skoku w na to trochę szerzej. Mi odpowiadało bycie tą druga o której nikt nie wiedział. Nie obchodziło mnie jak wygląda jego małżeństwo i oficjalne życie. Mi taki układ pasował i nie chciałam żeby odchodził od rodzimy DULSKA 8 grudnia 2014, 06:13 naiwności, desperacji ? jak się kocha to sprawy jednak się widzi trochę inaczej...niestety...swiat zdeformowany przez przeszywające uczucie...hmale jest tak..ze mezczyzni ZWYKLE nie zostawiają swych zon, dlugoletnich partnerek... DULSKA 8 grudnia 2014, 06:15 SadRedRose napisał(a):Kingyo napisał(a):Kobiety stać jednak na sporą desperację i poświęcenie.... Będąc kochankami świadomie godzą się na bycie tą drugą i mniej ważną, o której formalnie nikt nic nie wie, czyli tak naprawdę nie istnieje w prawdziwym życiu tego faceta. No i uważam, ze straszenie karmą powinno zostawić się dla faceta, bo to jednak on , a nie ona rozwala rodzinę. Kto nie szuka, ten nie zobaczy okazji do skoku w na to trochę szerzej. Mi odpowiadało bycie tą druga o której nikt nie wiedział. Nie obchodziło mnie jak wygląda jego małżeństwo i oficjalne życie. Mi taki układ pasował i nie chciałam żeby odchodził od rodzimy Słuchaj mi na początku tez to pasowalo..kiedy zakochaliśmy się w sobie chciałam być najwazniejsza... a nie ta druga...Ciezko się zyje w cieniu ukochanej tego nie mogłam znieść..dlatego wyjechałam.. Witam wszystkich. Moją czwartą nowenne odmawiałam w intęcji mojego męża o jego czystość ciała i duszy. Teraz jestem w trakcie piątej nowenny modle się o powrót męża do domu . Mąż zostawił mnie i dzieci i odszedł do kochanki. Przez cały ten czas dawał mi nadzieję że kiedyś wróci a ja czekałam i modliłam się. Tydzień temu mąż powiedział że nie wraca a mnie zawalił się świat. To co ja przeżyłam przez te półtora roku wie tylko Matka Najświętrza ile wylanych łez ile cierpienia. Co daje mi modlitwa? Wiarę i nadzieję że Pan Jezus kiedyś wysłucha moich modlitw i mąż wróci do nas, kocham go bardzo i nigdy nie przestanę modlić się za niego. Wierze że choć moje intencje nie zostały wysłuchane to kiedyś jak oboje będziemy gotowi Pan Jezus połączy nas na nowo. Nigdy nie przestanę kochać męża. Jezu Ufam Tobie Maryjo matko moja która obdarzasz moją rodzinę niezliczonymi łaskami bądz uwielbiona. Boże Ojcze dziękuję już dziś za dzień w którym mój mąż wruci do domu niech w tym dniu uwielbia Ciebie cała nasza rodzina. Amen StartŚwiadectwa o nowennie pompejańskiejMonika: Mąż zostawił mnie i dzieci i odszedł do kochanki fot. Adobe Stock, fizkes Gdy wszystko było w porządku i właściwie nie była nam potrzebna, moja teściowa bywała u nas codziennie. Ale gdy zostałam sama z dziećmi, i naprawdę potrzebowałam jej pomocy, zniknęła. Nigdy nie zrozumiem tej kobiety! – Zostaniesz dziś dłużej? – szefowa zwykle czekała do 16, żeby zadać to pytanie. Wiedziała, że muszę odebrać dzieci z przedszkola, a jednak naciskała, bym została po godzinach. – Wiesz, że nie mogę – za każdym razem mówiłam coraz ciszej. Nie mogłam stracić tej pracy i nie mogłam zostawić dzieci na łasce losu. Kwadratura koła. Marek odszedł pół roku temu do swojej pierwszej miłości. Co za romantyczna sytuacja Zrozumiał, że tylko ONA się liczy, nasze małżeństwo było pomyłką, tak samo zapewne, jak sprowadzenie na świat Oleńki i Kacpra. Jednocześnie opuściła mnie mama, a właściwie teściowa. Tego już nie mogłam zrozumieć. Obraziła się na mnie, bo rozwiodłam się z jej synem. Na jego żądanie. W jej oczach to ja byłam winna. Bo trzeba było przeczekać zdradę, zrozumieć, a nade wszystko nadal opiekować się jej synusiem. – Kto teraz o niego zadba? – spytała mnie dramatycznie, kiedy widziałyśmy się ostatni raz. Tylko o to jej chodziło? O ciepłe obiady i czyste skarpetki dla Marka? Widziała we mnie swoją następczynię, opiekunkę jej syna. A wydawało mi się, że jest inaczej. Teściowa, mama – jak nauczyłam się ją nazywać, przepadała za wnukami. Spędzała z nimi mnóstwo czasu, pomagała mi w opiece nad dziećmi, chociaż nie musiała. Jeszcze wtedy nie pracowałam, poświęciłam się wychowaniu dzieci, spokojna o nasz los. Marek dobrze zarabiał, żyliśmy skromnie, ale niczego nam nie brakowało. Do głowy mi nie przychodziło, że mogę z dnia na dzień stanąć na krawędzi przepaści finansowej, pozbawiona opieki męża i pomocy teściowej. Nie miałam niczego Ani oszczędności, ani dobrego zawodu, ani bliskich. Ojciec od dawna miał nową rodzinę, a mama nie żyła. Kiedy wychodziłam za mąż za Marka, byłam szczęśliwa. Myślałam, że stworzymy razem bezpieczną przystań dla nas i naszych dzieci. Będziemy się kochać i wspierać. Takie tam mrzonki. Dziś widzę, jak bardzo byłam naiwna i nie przygotowana do walki o przetrwanie. Po rozwodzie dostałam śmieszne alimenty, musiałam zacząć zarabiać. Najpierw zapisałam dzieci do przedszkola. – Kiedy przyjdzie babcia? – marudziła Oleńka przyzwyczajona do codziennych pobytów teściowej w naszym domu. – Nie pójdę do przedszkola, ono jest głupie – wspierał siostrę Kacper. Dzieci, tak jak ja, nie rozumiały, dlaczego opuściła je kochająca opiekunka. Była przy nich, kiedy mogłam się obejść bez jej pomocy. Zniknęła, kiedy była naprawdę potrzebna. – Mamo, proszę… – telefonowałam do niej, połykając łzy. – Zrób to dla wnuków, nie dla mnie. Trzeba je odebrać z przedszkola i posiedzieć z nimi godzinę lub dwie, dopóki nie wrócę. Oleńka znowu ma katar, dobrze byłoby, gdyby mogła zostać w domu... – Co z ciebie za matka, że chore dziecko do przedszkola puszczasz – usłyszałam. – A mam wyjście? Przecież wiesz, jaka jest sytuacja. – Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz – stwierdziła głosem zimnym jak lód. – Trzeba było nie rozwodzić się z Markiem. Najbardziej ją bolało, że synek musiał się wyprowadzić. Mieszkanie na szczęście było moje, po babci, bo inaczej nie wiem, gdzie podziałabym się z dziećmi. Teściowa jednak uważała, że pozbawiłam jej syneczka dachu nad głową. Nie wiem, co ona sobie wyobrażała, że stworzymy trójkąt z jego nową narzeczoną? Obwiniała mnie o zmarnowanie życia Markowi Nie miałam siły z nią dyskutować, musiałam zająć się swoimi sprawami. Mama Marka zaczęła do nas przyjeżdżać, kiedy przyszła na świat Oleńka. Dosłownie zakochała się w małej. Twierdziła, że jest kubek w kubek podobna do ojca, kiedy był w jej wieku. Najpierw odnosiłam się do jej codziennych wizyt nieufnie. Wielogodzinne najazdy teściowej nie należą do przyjemności, ale nic nie mówiłam. Myślałam, że się znudzi, zmęczy i zostawi nas w spokoju. A raczej mnie, bo Marek podczas jej wizyt był w pracy. Wyglądało na to, że teściowa miło spędza ze mną czas. W domu się nudziła, a tu tyle się działo! Chodziłyśmy na spacery, teściowa poznała inne młode matki, moje koleżanki „z piaskownicy”. Jej życie zrobiło się ciekawe, nabrało rumieńców. Po całym dniu spędzonym w ruchu, kontakcie z młodymi i na pogaduszkach, babcia moich dzieci lepiej się czuła. W kąt poszły prawdziwe czy urojone dolegliwości i depresja, na którą podobno cierpiała po śmierci męża. Dziwiło mnie, że kończyła wizytę, wraz z powrotem Marka do domu. – Nie będę wam przeszkadzała – mówiła i zbierała się do wyjścia. Miałam wrażenie, że nie zależy jej na kontakcie z ukochanym synem. Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do jej codziennych pobytów w naszym domu, nawet się z nią zaprzyjaźniłam, a w każdym razie tak mi się wydawało. Jej obecność przestała mi przeszkadzać, zaczęłam doceniać fakt, że mogę spokojnie zająć się obiadem, czy wyskoczyć do sklepu, podczas gdy dzieci bawią się z babcią. Zaczęło mi się wydawać, że jej na mnie zależy. Jak na córce. Wstydzę się swojej głupoty, ale to prawda. Zaprzyjaźniłam się z nią i polubiłam. Mówiłam do niej „mamo”. A ona zerwała ze mną, tak jak jej syn. Od biedy zrozumiałabym wyssane z palca pretensje, które kierowała pod moim adresem. Ale co zawinili jej Kacper i Oleńka? Podobno tak ich kochała! Świata poza nimi nie widziała, musiała ich codziennie widywać. I co, przeszło jej? W akcie solidarności z synem odwróciła się od własnych wnuków? Oliwy do ognia dolała sprawa alimentów Marek zobowiązał się płacić na dzieci tak mało, jakby nie zdążył poznać ich rzeczywistych potrzeb. Teściowa też chyba nie spadła z księżyca i znała realia. A jednak zadzwoniła do mnie do pracy i urządziła mi karczemną awanturę za „oskubanie” jej syna, jak się wyraziła. – On ciężko pracuje, żeby zarobić pieniądze – krzyczała, jakby odjęło jej rozum. – A ty uwiesiłaś się i żerujesz na jego krwawicy. Jesteś kulą u nogi mego syna! O matko. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Angażowanie się w słowną przepychankę na tym poziomie było poniżej mojej godności. Zalewana głupotą, musiałam zachować trzeźwy umysł, żeby nie zwariować. Dzieci mnie potrzebowały. Udało mi się przetrwać najtrudniejszy okres dzięki pomocy zaprzyjaźnionych mam. Czasem prosiłam je, żeby odebrały moje pociechy z przedszkola i one to robiły. Wstydziłam się, że nie mogę zaopiekować się Oleńką i Kacprem, tak jakby należało, wieczorem wpadałam po nie do koleżanek i prowadziłam do domu. Nigdy nie usłyszałam od żadnej mamy złego słowa. Rozumiały, w jak trudnej sytuacji się znalazłam. Moją samodzielność zniweczyła wietrzna ospa, na którą dzieciaki zapadły jedno po drugim, w odstępie trzech dni. Zadzwoniłam do Marka. – Wymyśl coś, to również twoje dzieci. Wymyślił. Sprowadził na ratunek teściową. Nawet się ucieszyłam. Pomyślałam, że to koniec bezsensowej wojny, jaką mi wydała, emocje opadły i wszystko wróci do normy. Pierwsze słowa babci moich dzieci wyprowadziły mnie z błędu. – Marek mnie prosił, więc jestem – oznajmiła od progu, ominęła mnie i poszła do wnuków. Tylko o to mi chodziło Tego dnia poszłam do pracy pewna, że Oleńka i Kacper są w dobrych rękach. – Babcia powiedziała, że skrzywdziłaś tatusia i przez ciebie musiał się wyprowadzić – usłyszałam zaraz po powrocie. Zamurowało mnie. Córeczka patrzyła na mnie wielkimi oczami, w których czaił się strach. Właśnie rozsypał się jej świat, który staraliśmy się z Markiem posklejać, mimo rozpadu rodziny. Babcia nastawiała dzieci przeciwko mnie, nie rozumiejąc, jak wielką krzywdę im wyrządza. – Mówiła coś jeszcze? – spytałam, odgarniając małej grzywkę. Oleńka spuściła głowę. – Że o nas nie dbasz, bo myślisz tylko o pieniądzach – wypalił Kacper ze złością w głosie. Był starszy i więcej rozumiał. – Ona kłamie, prawda? Natychmiast zadzwoniłam do Marka. Najpierw nie chciał słuchać o wyczynach mamusi, ale w końcu i jego ruszyło. Obiecał z nią porozmawiać. W efekcie teściowa obraziła się na mnie ponownie. Marek przekazał mi, że skoro jestem niewdzięczna i nie doceniam pomocy babci, to zostanę jej pozbawiona. Koniec, kropka. Teściowa dotrzymała słowa. Przez wiele lat traktowała mnie i dzieci jak powietrze. Nie była nawet na komunii wnuków, chociaż ją zapraszałam. Ignorowała kolejne urodziny Kacpra i Oleńki, żyła tylko dla swojego syna, który po rozpadzie swej wielkiej miłości, wprowadził się do niej. Szczęście nie trwało długo, bo Marek postanowił wyemigrować do Irlandii. Na krótko, jak mi tłumaczył. Odkuje się i wróci. Przecież nie porzuci dzieci. – I matki – dodawałam z odrobiną złośliwości. Teściowa nie robiła się młodsza, a nie miała nikogo oprócz dalekiej rodziny i syna. Nas się przecież wyrzekła. Kolejna wiadomość od Marka nadeszła z Sydney. Aż przetarłam oczy – gdzie go wyniosło! Właściwie niezbyt mnie to obchodziło, udało mi się mocno stanąć na nogi, dzieci podrosły, stały się bardziej samodzielne, wszystko się jakoś ułożyło. U mnie tak, ale nie u teściowej. Jak się można domyślać – zachorowała. Konieczna była operacja, a dowiedziałam się o tym, bo nieznany mi bliżej kuzyn uważał, że powinien mnie powiadomić o obowiązku opieki. – To babcia twoich dzieci, musisz się nią zająć – wyjaśnił życzliwie. W ten sposób dowiedziałam się, że jestem jedyną osobą, na którą może, a nawet powinna liczyć teściowa. Nic to, że dobrowolnie zerwała ze mną stosunki, mam się nią zaopiekować w zastępstwie rozwiedzionego męża i nieletnich dzieci, które jako wnuki również mają taki obowiązek. Biłam się z myślami „To niesprawiedliwe, ta kobieta nie chciała mieć do czynienia z własnymi wnukami, porzuciła je, za przykładem syna, w bardzo trudnej sytuacji, kiedy najbardziej potrzebowały jej miłości i obecności, a teraz ma czelność czegokolwiek żądać? Niech sprowadzi Marka do Polski, będzie miała opiekuna”. Tak pomyślałam w złości, ale było mi z tym niewygodnie. Babcia Oleńki i Kacpra, może i nie najmądrzejsza, leżała w szpitalu, a także głazem na moim sumieniu. I uwierała jak diabli. Ostatecznie poszliśmy do niej z wizytą. Dzieci się opierały, szczególnie siedemnastoletni Kacper, ale jakoś ich przekonałam. Stanęliśmy we trójkę przy łóżku starszej kobiety i zaległo kłopotliwe milczenie. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. – A więc w końcu przyszliście – teściowa nic się nie zmieniła, w jej głosie trudno było doszukać się życzliwości. – Dlaczego „w końcu”? – Kacper wyrósł na chłopaka, który nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Teściowa zacisnęła usta. – Kacper! – powiedziałam ostrzegawczo. – To nie czas i miejsce na kłótnie. Potrzebujesz czegoś? – zwróciłam się do teściowej. Lista była długa. Trzeba było wyprać pidżamę, dostarczyć świeżą bieliznę, kupić to i owo. Obiecałam, że to zrobię i zaczęłam zbierać się do wyjścia. Zatrzymało mnie ciche chlipnięcie. Teściowa płakała. – Człowiek nie może liczyć na wdzięczność wnuków – usłyszałam. „I syna” – chciałam dodać, ale ugryzłam się w język. Marek był w jej oczach czysty jak łza, to ja zawiniłam. Źle wychowałam dzieci, bo nie kochały babci. No cóż, nie jestem idealna. Ale wybieram się ponownie do szpitala. Z czystą bielizną. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

facet odszedł do innej