Mój 15 letni syn został zatrzymany przez policje za zakłócanie ciszy nocnej,przez jednego policjanta był uderzony latarką a przez drugiego pałką,ślady po uderzeniach były widoczne na ciele.W tej sprawie toczą się dwie odrębne sprawy.Pierwsza w sądzie rodzinnym gdzie mój syn oskarżony jest o czyn karalny z art.51 § 1 k.w i czyn z art.222 § 1 k.k ,natomiast ja złożyłam
Mężczyzna, który podzielił się swoją historią, zamierza złożyć papiery rozwodowe. Jest nękany telefonicznie przez rodzinę swojej żony. Dzwoniące osoby zarzucają mu pozbawienie żony prawa do wyboru imienia córki. Nie to jest jednak jego głównym zmartwieniem Boi się o przyszłość córki.
Mój syn, jego kuzyn i młoda sąsiadka, która przygotowywała się do ślubu, zostali trafieni: martwi. Zabicie tych trzech aniołów skłoniło nas do ucieczki; gdyby nie oni, pozostając w mieście, niechybnie wpadlibyśmy w ręce terrorystów. Nie jest łatwo pogodzić się z tą rzeczywistością.
A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie (Mt 3, 13–17). Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Jezusa, który
psychologia. "Nikt w rodzinie nie wie, że mój syn jest w psychiatryku" - list od czytelniczki. 01.01.2022. Pauli Zet. psychika dziecka zaburzenia psychiczne problemy psychiczne depresja depresja u dziecka. Chociaż wychowałam się w kochającej rodzinie i byłam oczkiem w głowie moich rodziców, w naszym domu nigdy nie rozmawiało się o
Podsumowując Ojciec Odwieczny powiedziawszy “Ten Jest Syn Mój Umiłowany Jego słuchajcie” – chciał powiedzieć innymi słowy, że ja i mój syn jesteśmy jedno i On wam pokaże jak żyć. Macie słuchać Jezusa, który przyszedł uratować Was od zniewolenia grzechem i pokazać, że możecie być w innym Królestwie niż to w którym
. Mama 9-latka zamieściła w sieci wstrząsający film. Chłopczyk mówi na nim, że chciałby, żeby go ktoś zabił. Wszystko przez to, że jest wyśmiewany przez rówieśników ze względu na swój wygląd. Chłopiec cierpi na karłowatość. Zobacz film: "Największy problem wśród gimnazjalistów to przemoc słowna, nie fizyczna" 1. 9-latek nie chce żyć ze względu na swoją "inność" Yarraka Bayles mieszka razem z synem w Brisbane w Australii. 9-letni Quaden cierpi na karłowatość. Mama jest przerażona tym, że koledzy w szkole naśmiewają się z wyglądu chłopca, do tego stopnia, że jej syn wpadł w depresję, a nawet ma myśli samobójcze. Chłopiec cierpi na karłowatość (FB/Yarraka Bayles) Mama nagrała film, kiedy razem z synem jechała samochodem. Widać na nim płaczącego chłopca, który siedzi na tylnym siedzeniu. W pewnym momencie mama pyta syna: "O co chodzi?". A on odpowiada: "Nie chcę żyć, chciałbym, żeby ktoś mnie zabił". Matka zdecydowała się opublikować wstrząsający obraz na Facebooku. "Takie są skutki znęcania się nad innymi! Naprawdę nie wiem, co jeszcze zrobić!"- napisała w zamieszczonym pod wideo poście. Zobacz także: Gavin urodził się z rzadką chorobą. Jego mama chce, by miał normalne dzieciństwo 2. Chłopiec z karłowatością jest nękany przez kolegów w szkole Matka opowiada na filmie, że właśnie odebrała chłopca ze szkoły. I była świadkiem epizodu nękania jej syna przez kolegów. To wstrząsnęło ją tak bardzo, że chce powiedzieć o tym całemu światu, żeby ktoś zainterweniował. "Zadzwoniłam do dyrektora i chcę, żeby ludzie wiedzieli: rodzice, nauczyciele. Takie są skutki nękania, to ma ogromny wpływ na dziecko" – opowiada mama 9-latka. Quaden jest wyśmiewany ze względu na karłowatość (Facebook) Kiedy mama przyszła po syna do szkoły zobaczyła, jak inny uczeń bije Quadena po głowie i wyśmiewa się z jego wzrostu. "On jest zwykłym chłopcem, który chce się uczyć, chce zdobyć wykształcenie, a co chwilę spotykają go takie rzeczy. Chcę, żeby ludzie wiedzieli, jak bardzo to szkodzi nasze rodzinie" – opowiada z płaczem kobieta. "Mam syna, który ma skłonności samobójcze po tym wszystkim, co spotyka go w szkole i miejscach publicznych ze względu na jego chorobę" – dodaje z rozpaczą matka. Kobieta zdecydowała się na opublikowanie dramatycznego filmu, aby poruszyć innych rodziców. Yarraka Bayli uważa, że główną odpowiedzialność za te wydarzenia ponoszą właśnie opiekunowie. To oni powinni uczyć młodych ludzi tolerancji i szacunku dla innych. Matka 9-latka apeluje do dorosłych, alb uświadamiali swoje dzieci, jaki wpływ może mieć przemoc psychiczna i zastraszanie innych. Przeczytaj także: Szkolne terrorystki. Dziewczynki coraz bardziej agresywne. Rozmawiamy z psycholog Katarzyną Kucewicz 3. Chłopiec dostaje wyrazy wsparcia z całego świata. Brad Williams chce go zabrać do Disneylandu Film poruszył bardzo wiele osób. Swoje wsparcie wyraziła lokalna drużyna All Rugby, która zaprosiła chłopca na mecz i zaproponowała, żeby poprowadził zawodników na boisko. "Hej Quaden. Wiemy, że teraz przeżywasz ciężkie chwile, ale my jesteśmy tutaj, aby cię wspierać kolego. Chcemy, żebyś był w pobliżu, chcemy, żebyś nas wyprowadził w weekend. Będzie to dla nas znaczyło więcej niż dla ciebie" – mówił w filmie opublikowanym na Twitterze Latrell Mitchell, gwiazda australijskiego rugby. Quaden i Latrell Mitchell - gwiazda australijskiego rugby (FB/Yarraka Bayles) W sieci pojawiło się bardzo wiele komentarzy z wyrazami wsparcia dla 9-latka i jego rodziny. "Rodzice i nauczyciele muszą pokazać młodym ludziom, jak straszne są konsekwencje znęcania się nad innymi". "JESTEŚ PIĘKNY". "Bądź silny". Wyrazy wsparcia dla chłopca płyną z całego świata. Ludzie wysyłają do Quadena fimy i zdjęcia, wszystko po to, aby odzyskał wiarę w ludzi i uwierzył, że jest wspaniałym człowiekiem. Od czasu opublikowania postu wideo miało 18 milionów wyświetleń i tysiące udostępnień. Znany komik Brad Williams założył nawet stronę GoFundMe, na której prowadzi zbiórkę na wakacje dla chłopca. Aktor chce za zebrane środki zorganizować dla niego wycieczkę do Disneylandu. Brad Williams chce zabrać chłopca do Disneylandu (FB) Komik, który sam też cierpi karłowatość, poprzez swoją akcję chce pokazać, że znęcanie się nad innymi nigdy nie powinno być tolerowane. "Chciałbym zaprosić Quadena i jego matkę do Ameryki, zarezerwować dla nich ładny hotel i zabrać ich do Disneylandu. Chcę mu pokazać, że jest cudowną istotą ludzką, która zasługuje na radość. Pokażmy Quadenowi i innym, że na świecie jest dobro i każdy na nie zasługuje" - apeluje gwiazda. W ciągu kilku dni udało się zebrać prawie 200 tys. dolarów. Zobacz także: Agresywni uczniowie-terroryści. Psycholog podpowiada, jak ich rozpoznać i jak sobie z nimi radzić Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez Rekomendowane przez naszych ekspertów polecamy
To było w Dzień Matki, 26 maja tego roku. Byłam w kościele na mszy świętej. Przyglądałam się kobietom stojącym wokół mnie. Takie były dumne, szczęśliwe. A ja? - zapytałam siebie. I spuściłam głowę. Ja, najgorsza z nich wszystkich, bo nie potrafiłam uchronić dziecka przed złem, pozwoliłam, żeby syn odebrał sobie życie... Zofia Łatka z Olszanki na Sądecczyźnie wyrzucała sobie w myślach, a łzy same toczyły się po jej policzkach. I wtedy poczuła obecność Piotrusia. - Podniosłam oczy i spojrzałam na obraz Matki Boskiej. Jestem skromną osobą, ale wtedy miałam wrażenie, że stałam się królową. Jakbym siedziała na tronie i była ponad wszystkimi matkami wokół. Wiem, że brzmi to niedorzecznie, ale radości, którą tego dnia nosiłam w sobie, nigdy wcześniej nie było mi dane doznać. Zrozumiałam, że Maria też była bezradna, patrząc, jak zabijają jej Łatka po blisko dwóch latach od rodzinnej tragedii czuje się pogodzona ze swoim losem. Ma w sobie wiarę i przekonanie, że śmierć jej 13-letniego syna była potrzebna. - Nie może być zgody na przemoc w szkole - mówi. - Nie winię uczniów, którzy znęcali się nad Piotrusiem. Już im wybaczyłam. Za śmierć syna odpowiadają dorośli, ci, którzy udawali, że nie widzą problemu, jaki dzieje się w gimnazjum. Jeśli moja historia uratuje przed znieczulicą i niesprawiedliwością choć jednego ucznia, zrozumiem jeszcze mocniej, że tak musiało się stać...Syna ci biją, a ty nic? Myślałam, że go brzuch boliPiotr w podstawówce był jednym z najlepszych uczniów. Do piątej klasy przynosił świadectwo z czerwonym paskiem. Miał piękny głos i grał na akordeonie. Gdy złamał rękę i nie mógł ćwiczyć, potrafił odwrócić instrument i trenować sprawną dłonią. Innym razem, mimo 38 stopni gorączki, szedł do kościoła, bo nie mógł odmówić koleżankom, z którymi śpiewał psalm. Młodsi chłopcy co sobotę wyciągali go z domu, prosząc, by przeprowadził z nimi trening. Świetnie grał w piłkę nożną. Był zdolnym, a przy tym wrażliwym chłopcem. - Nie potrafię powiedzieć, dlaczego to niektórym przeszkadzało, dlaczego byli zazdrośni - mówi dziś jego mama. - Kiedyś od jednej z nauczycielek usłyszałam, że: "Piotrek powinien mniej się zgłaszać, bo robi przykrość innym uczniom, że tak dużo wie".Chciała te słowa potraktować w kategorii żartu pochwały, ale nie mogła, nie rozumiała. To był dla niej niezrozumiały Łatka nie wiedziała, że w szkole naśmiewają się z Piotra. Nie powiedział jej również, że został pobity. - To było w piątej klasie podstawówki. Dowiedziałam się przypadkowo od matki jednej z uczennic. Zagadnęła mnie: "Syna ci biją, a ty nie reagujesz?" Zdębiała wtedy. - Okazało się, że w dzień, kiedy woźna przyprowadziła Piotrusia do domu, mówiąc, że boli go brzuch, on został pobity przez kolegów! - mówi. - A ja, nie mając o tym pojęcia, leczyłam go wtedy kroplami! Nie przyznał się, bo jednym z napastników był syn nauczycielki... Moja interwencja w szkole obróciła się przeciwko niemu - wymawia sobie dziś Zofia. - Zamiast ukarać delikwentów, niektórzy nauczyciele na każdym kroku doszukiwali się złośliwości w moim synu. Boję się. Płaczę. Wszyscy myślą tylko o sobieW 2013 roku Piotr poszedł do pierwszej klasy gimnazjum w Podegrodziu. Wydawało się, że polubił nową szkołę. Mówił, że jest fajnie, choć od początku mu dokuczano. Tylko że na zaczepki słowne już nie reagował, jakby do nich przywykł albo się na nie uodpornił. - Wiem to od jego kolegów, bo mnie się nigdy nie skarżył. Wyczuwałam jednak, że coś jest nie tak - opowiada Zofia Kiedy pod koniec września ksiądz poprosił go o zaśpiewanie psalmu przy peregrynacji obrazu "Jezu, Ufam Tobie", powiedział, że może czytać, ale śpiewać pieśni, w dodatku babskiej - jak stwierdził - nie będzie. I przestał w ogóle. W listopadzie Piotrek zaczął dostawać jedynki i dwóje. - Gdy z nim rozmawiałam, prosił, żebym pozwoliła mu mieć słabsze oceny. Tak będzie dla mnie lepiej - próbował mnie przekonywać. Na zabawę szkolną nie poszedł, twierdząc, że jest zmęczony i chce się wyspać. A teraz w jego zeszycie na jednej z kartek widzę ozdobnie napisaną datę " ANDRZEJKI". Jakby nie mógł się ich doczekać. Ale opowiedział mamie o zniszczonym piórniku. Zgłosił problem nauczycielowi, ale uznano to za psikus kolegów. - Gdybym wiedziała, że sprawa jest aż tak poważna, od razu byłabym w szkole. To była środa. Postanowiłam, że pojadę w poniedziałek. Nie zdążyła. - W sobotę, 7 grudnia 2013 roku, kiedy byłam pierwszy dzień w nowej pracy, mąż dostał telefon od młodszego syna, 9-letniego wówczas Pawła, że Piotruś dziwnie się zachowuje, miota się po domu, coś krzyczy. Potem doszło do tragedii. Paweł nie mógł pomóc Piotrowi, próbował odciąć sznur, ale było za późno...Mama milczy. Po chwili podejmuje W koszu na śmieci znalazłam zwiniętą kartkę: "Strach. Boję się. Płaczę. Wszyscy myślą tylko o sobie, tylko niektórzy o Bogu, o rodzinie. I zaskoczenie"... Zalała mnie fala informacji o tym, co przeżywał mój syn. Koleżanki z klasy opowiadały, że nauczycielki o wszystkim wiedziały: "Gdy malujemy się w łazience, wchodzą i wrzeszczą na nas, a jak Piotrka bili, to zamykały drzwi, udając, że nie widzą. Nie reagują, bo boją się, że im chłopcy później samochody porysują" - komentowały. Swojej pierwszej dziewczynie syn zwierzył się z gróźb, jakie trzech uczniów kierowało pod jego adresem. Mówili, że go zabiją, gdy tylko komuś opowie o pobiciach. Zofia Łatka w aktach sprawy przeczytała, że jej syn w poniedziałek miał dostać Dylawerska, pedagog specjalny i terapeuta behawioralno-poznawczy: Dzieci miewają problem ze swoim zachowaniem, kontrolowaniem złości. Ich układ nerwowy jest jeszcze niedojrzały. Dopiero uczą się, jak reagować w różnych sytuacjach. Do tego dochodzą nacechowane agresją gry komputerowe i filmy, które wpływają na emocje dzieci, rodzą gniew przejawiany w trudnych sytuacjach. Piotruś czuł się jak bohater "Linczu"Próbowała sobie wyobrazić, co czuł, gdy zdecydował się na ten krok. Zrozumiałam to po obejrzeniu filmu "Lincz". Jego bohater rzuca się z mostu, bo nie chce wrócić do więzienia, gdzie był bity i gwałcony. - Tylko to zajmowało jego myśli. I pewnie tak samo było z Piotrusiem. Lekarze mówią, że uderzenia w głowę też miały wpływ na jego nie mogła się pogodzić ze śmiercią syna. - Wyrzucałam sobie, że jestem złą matką. Ale przecież on był wspaniałym dzieckiem, więc ja nie powinnam siebie o nic obwiniać. Nie wiedziała, że uratował dziecko przed utonięciem. - Dopiero po śmierci ludzie przypominają sobie różne historie - mówi żal do szkoły, że nikt nie zadzwoniłTeraz synek odwiedza ją w snach. - Wierzę, że Tam jest bezpieczny. Powiedział mi: "Musiałem odejść". Opowiadał, że jest mu dobrze, nadal gra w piłkę, ma wielu przyjaciół. I, że mam się nie martwić o Pawełka. On nad nim już czuwa. Ktoś, patrząc z boku, mógłby uznać, że zwariowałam. Syn długo też nie chciał mi uwierzyć, że rozmawiam z Piotrkiem. Przekonał go jego własny sen, w którym brat wyrecytował mu kod przyjaźni. Paweł z kuzynem skrzętnie go przed nim ukrywali. "Teraz nie ma między nami tajemnic" - usłyszał. Ostatnio Paweł, modląc się, pytał brata, czy będzie mieć świadectwo z czerwonym paskiem i czy dostanie komputer do gier. Piotrek w śnie miał mu odpowiedzieć, że o to pierwsze sam się musi postarać, a o to drugie on już zadba. - Paweł dostał świadectwo z wyróżnieniem. Jutro przychodzi informatyk, by podpiąć sądem rodzinnym stanęło trzech uczniów. - Czy są winni nakłaniania do samobójstwa? Nie chcę, by zostali ukarani. Ich agresja jest winą dorosłych i systemu oświaty. Gimnazja są bowiem skupiskiem przypadkowych dzieci z różnych wsi. Nauczyciele nic o nich nie wiedzą. Nie reagując, nie dają im też szansy na poznanie. Mam tylko żal do szkoły, że w obliczu tragedii nikt nie zadzwonił, nikt nie przeprosił, albo chociaż powiedział, że jest mu na ogół wstydzi się przyznać, że jest ofiarąTerapeutka Izabela Dylawerska przyznaje: dzieci często nie mówią rodzicom o tym, że mają problemy w szkole. Na ogół wstydzą się, że są ofiarami. Bywa też, że są zastraszane. - Rodzice powinni więc nauczyć się "czytać" inne sygnały. Zwrócić uwagę na to, czy dziecko nie budzi się w nocy, czy nie pogorszyło się w nauce, czy nie jest nagle zamknięte, wycofane, czy nie przestało opowiadać o tym, co dzieje się w szkole - mówi terapeutka. - Do tego mogą dojść objawy somatyczne: bóle głowy, wymioty, pocenie rąk, biegunka. W przypadku małych dzieci powinniśmy zwrócić też uwagę na jego rysunki: jeśli są utrzymane w ciemnej lub czerwonej kolorystyce, są na nich agresywne postacie, a dziecko jest na nich mniejsze w stosunku do swoich kolegów, to powinna nam się zapalić czerwona lampka. Wtedy pierwszym krokiem powinna być rozmowa z wychowawcą. Dodatkowo można skontaktować się ze szkolnym psychologiem lub pedagogiem. Trzeba szukać pomocy. ***Dramat w OlszanceNękany przez kolegów z gimnazjum w Podegrodziu 13-letni Piotr popełnił samobójstwo. Powiesił się w swoim domu w Olszance. Tragedia rozegrała się w sobotę, 7 grudnia 2013 r. na oczach 9-letniego brata. Rodziców nie było w domu. Pawełek próbował go ratować. Odciął sznur, ale było już za późno.***Sąd RodzinnySędzia Bogdan Kijak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, poinformował, że Sąd Rodzinny prowadzi postępowanie karne w stosunku do trzech nieletnich w związku z samobójstwem Piotra Łatki. Akta sprawy trafiły do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Termin badań wyznaczono na 28 Maria Mazurek
Paulla najnowszym wywiadzie zdradziła, z jakimi problemami musi mierzyć się jej syn. 13-letni Adaś ma być szykanowany w szkole przez swoich rówieśników, którzy nie poprzestają jedynie na słowach. Chłopiec trafił pod opiekę psychologa. Syn Paulli jest nękany w szkole Paulina "Paulla" Ignasiak w niedawnym wywiadzie dla portalu "Jastrząb Post" wyznała, że jej syn zmaga się z niewiarygodnym hejtem w szkole. Miał on się rozpocząć po tym, jak przeprowadzili się do Elbląga. Paulla stwierdziła, że to piękne miasto i dobrze jej się tu mieszka, jednak syn przeżywa prawdziwy koszmar. 13-latek niedawno wrócił do szkoły, jednak bynajmniej nie był to radosny powrót. Chłopiec jest szykanowany przez rówieśników, którzy mają stosować wobec niego przemoc psychiczną, a nawet go opluwać. Nastolatek długo nie przyznawał się do tego. O jego problemach wokalistka dowiedziała się po niedawnym występie w Opolu. Adaś miał zwierzyć się niani, która natychmiast poinformowała o tym artystkę. Zaraz po Opolu, kiedy skończył się koncert dla Krawczyka. Zadzwoniła niania, która odebrała Adasia ze szkoły i powiedziała, że pękł, tego dnia pękł, okazało się, że ta sytuacja już trwa. Zaraz dwa tygodnie od powrotu, tak jak dzieci już chodzą, no i tego dnia spotkała Adasia taka największa przykrość, bo został opluty, dzieci na niego pluły. Okazało się, że tam wsypywały mu ziemię do kanapek i prosiły, żeby jadł i został zwyzywany właśnie - opowiadała Paulla Groźby karalne Paulla spotkała się z dyrekcją szkoły, aby porozmawiać o tym, co spotyka jej syna w murach placówki. Wokalistka twierdzi, że nawet dzieci z tzw. dobrych domów potrafią zachowywać się w naganny sposób, ponieważ podsłuchują rozmowy swoich rodziców i nieświadomie znaczenia niektórych słów zaczynają je powtarzać. Syn piosenkarki został przeproszony przez rówieśników, jednak to nie rozwiązało problemu. Chłopiec miał później otrzymywać groźby na swoich mediach społecznościowych. Wiemy, że to są dzieci z takich dobrych domów, normalnych domów, a jednak okazuje się, że także dzieci z takich domów potrafią zachowywać się taki jakiś niestosowny i patologiczny sposób. I skąd to wynika? Wydaje mi się, że źródło jest, że rodzice muszą gdzieś ze sobą rozmawiać w domach. Dzieci to słyszą, nie są świadome tych słów i to wynoszą. Bo pomimo tego, że Adaś został przeproszony przez kolegów, to zostały mu potem, na drugi dzień, wysłane na Facebooka niemiłe informacje, groźby karalne, a jeden z kolegów nawet powiedział mojemu synowi, że nie przestanie mu robić tego, co robi dotąd, nawet, tu cytuję, mój syn miał się zabić. Tak to wygląda - wyznała artystka Wokalistka stara się pomóc synowi, dużo z nim rozmawia, a chłopiec jest także pod opieką psychologa. Paulla zdradziła również, że rozważa przeniesienie chłopca do innej szkoły. Ponad miesiąc upłynął od brutalnego pobicia Sylwii Wysockiej. Aktorka opowiedziała o swoim obecnym stanie zdrowia. Niestety rekonwalescencja nie przebiega tak, jakby sobie tego życzyła.
Můj syn je obtěžován svými přáteli. Je obětí školní šikany. Nechci, aby nějaké poklady putovaly k učiteli ve škole nebo učitelům. Nevím co dělat. Nahlásit to škole? Byli jste ve škole obtěžováni nebo bylo nebo je obtěžováno vaše dítě? jak to vyřešit? Włodek položil otázku Ledna 11 2022 Přidejte komentář k této odpovědi Viz záznamy podobné Můj syn je obtěžován svými přáteli Používáme cookies, abychom vám poskytli nejvhodnější zážitek. Kliknutím na „Přijmout vše“ souhlasíte s použitím všech cookies. Spravovat souhlas
To właśnie Maciek nagrał swoim telefonem komórkowym przerażający film, na którym 15-latek brutalnie katuje 14-letniego chłopca. Teraz jest przez to prześladowany. Nie ma dnia, żeby "koledzy" nie znęcali się nad nim - popychają, wyzywają, grożą. Maciek skarżył się też babci, że prześladują go opiekunowie! Mają przymykać oczy na ciągłe groźby i wyzwiska, ale też wyznaczać chłopcu coraz to nowe, niesprawiedliwe kary. Ostatnio - jak wyznał babci - musiał w nocy grabić przegniłe liście. Nie ma dnia, żeby chłopak nie słyszał, że to przez niego pogotowie ma kłopoty, że pójdzie siedzieć itd. Dlaczego? Bo ujawnił bestialstwo w pogotowiu! W końcu znękany chłopak nie mógł tego dłużej znieść i uciekł do ukochanej babci. - Natychmiast zadzwoniłam na policję, żeby coś zrobili z tym gnębieniem go. Rano przyszła policja, ale zamiast pomóc, zakuli Maćka w kajdanki i zawieźli z powrotem do pogotowia. Boję się, że on zrobi sobie krzywdę - płacząc opowiada zrozpaczona kobieta. Dyrekcja placówki woli jednak udawać, że nic złego się nie dzieje. Zarówno Barbara Nalińska (41 l.), dyrektor Zespołu Placówek Wychowawczo-Opiekuńczych w Elblągu, któremu podlega Pogotowie Opiekuńcze, jak i Joanna Wasielewska (40 l.), dyrektor Pogotowia Opiekuńczego, w kółko powtarzają tylko jedno: - Nie mamy sobie nic do zarzucenia.
mój syn jest nękany przez kolegów